NIEnajgorszy pomysł posłanki Bublewicz.
Wielka internetowa afera wybuchła po słowach przewodniczącej zespołu do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego, Beaty Bublewicz. Pomysł posłanki – między innymi konieczność zatrzymywania się rowerzysty przed wjechaniem na przejazd rowerowy, nawet na zielonym świetlne – spotkał się z wielkim niezadowoleniem środowiska rowerowego. Dlaczego? Pomysł dość radykalny, ale przecież chodzi tu o nasze bezpieczeństwo!
Do całego pomysłu podchodzę sceptycznie. Oczywiście, rozumiem oburzenie większej części środowiska rowerowego, być może sam zostanę posądzany o terroroweryzm. Wydaje mi się jednak, że pomysły proponowane przez posłankę Bublewicz nie są takie złe. Internauci uwielbiają „forumowy lincz” na osobach, które proponują radykalne zmiany prawa. Temu się akurat nie dziwię. A cała sprawa wyjaśni się dziś wieczorem, po spotkaniu zespołu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego. Chciałbym zasymulować sytuację, proponowaną przez Panią posłankę.
Dzisiaj, rowerzysta wjeżdżający na przejazd rowerowy może bez zatrzymania przejechać na drugą stronę ulicy. Ma pierwszeństwo przejazdu, samochody skręcające z lewej i prawej strony muszą się zatrzymać przed przejazdem. Czy rzeczywiście tak robią? W niewielu przypadkach. Sam wielokrotnie byłem świadkiem kolizji rowerzystów z kierowcami. Uczestniczyłem też w podobnym zdarzeniu. Działo się to na przejeździe rowerowym z synalizacją świetlną. Mając ograniczoną widoczność nie zdążyłem zauważyć taksówki wyjeżdżającej z prawej strony (patrzyłem się w lewo). Taksówkarz wjechał z impetem na przejazd rowerowy. W ostatnim momencie odbiłem kierownicę w lewo i wpadłem na latarnię. Samochód zahaczył też moje tylnie koło. Nic poważnego mi się nie stało, ale od tamtego momentu moje zaufanie do sygnalizacji świetlnej i przepisów drogowych zmalało do i tak bardzo niskiego poziomu.
A co, gdyby Pani Bublewicz wprowadziła w życie swoje pomysły? Prawdopodobnie zatrzymałbym się przed przejazdem. Nawet, gdybym miał zielone światło. Bywają takie miejsca, gdzie widoczność jest bardzo słaba. Piszę prawdobodobnie, ponieważ szczerze mówiąc sam w to nie wierze. Tu pojawia się jeszcze problem z egzekwowaniem prawa przez naszą policję. Wlepianie mandatów za to że koła się nie zatrzymały, a ktoś zwolnił do 5km/h zaorientował się i przejchał przez przejazd tego można by się spodziewać. Jeżeli będzie element zdrowego rozsądku a ten przepis narzędziem do karania osób które z prędkością 40 km/h pokonują pasy to może ma to jakiś sens? Posłanka Bublewicz ma dobre zamiary, jednak chce wykorzystać niewłaściwe środki. Jest wiele innych, bardziej „rozsądnych” rozwiązań, dzięki którym rowerzysta mógłby poczuć się bezpieczniej na przejeździe rowerowym. Trzeba tylko o tym uświadomić Panią posłankę. Mam nadzieję, że ta internetowa burza temu właśnie posłuży.
[Adam Osuch]