Ścieżki niebezpieczniejsze od ulicy
Przez 6 lat podróżowania na rowerze stanowczo twierdzę, że najbezpieczniej jest jadąc ulicą. Może właśnie dlatego nie jestem wielkim fanem oddawania nowych ścieżek itd. uważam, że odpowiednio szerokie pobocze jest bezpieczniejsze od jazdy ścieżką rowerową. Oto największe wady tradycyjnych ścieżek rowerowych w Polsce:
1 Nawierzchnia – często popękana, stojąca woda i śmieci, kostka która z czasem zaczyna wystawać ale i tak nigdy nie daje dobrych właściwości jezdnych.
2 Przeszkody – zaparkowane samochody, piesi którzy chodzą zygzakiem (np. kobiety z wózkami – co zrobić? zatrąbić, zadzwonić? Nie wiadomo jaka będzie reakcja), często ludzie wskakują pod koła – trzeba zwolnić.
3. Wyjazdy, wjazdy podjazdy – co chwilę mamy drogę wjazdową- trzeba zwolnić (najgorsza jest sytuacja gdy na wjeździe stoi samochód który włącza się do ruchu, przecież wstecznego nie wrzuci, bo po co?)
4. Brak elastyczności – jadąc ścieżką widzę – to ta ulica w którą muszę skręcić. Co wtedy robię? Jadę pół kilometra dalej, wjeżdżam na pasy, zawracam. Jadąc ulicą zrobię to w chwilę.
5. PRZEJSCIA DLA PIESZYCH I ROWERZYSTOW – to jest właśnie element który łączy rowerzystę „ścieżkowego” z kierowcą. Czy przyjmiemy że rower jest hybrydą pojazdu uczestniczącego w ruchu drogowym i przedłużenia naszych nóg ? Moim zdaniem trzeba wybierać. Albo jedziemy ulicą i nie mamy problemu przejazdu dla pieszych – bo jesteśmy pojazdem, albo traktujemy rower jako przyspieszenie naszego spaceru i zatrzymujemy się przed pasami.
Scieżki rowerowe to udogodnienie, ale nie są bezpieczne i używając ich mamy pewne ograniczenia.
Moja osobista statystyka wygląda tak – zero wypadków na drogach (ewentualnie jedna obcierka) i kilkanaście incydentów jadąc ścieżką rowerową. Jadąc kiedyś na uczelnie przed koła wbiegła dziewczyna spiesząca się na autobus. Przebiegła przez pas zieleni nie patrząc czy ktoś jedzie. Efekt – kilka potłuczeń. Innym razem, nagle wybiega małe dziecko – co robić ? Wjechałem gdzieś w zarośla ratując mu życie, sam troszkę się poobijałem. Inne przypadki związane są z wymuszeniami przy wyjazdach z dróg dojazdowych.
Przechodząc do sedna, myślę, że my rowerzyści nie możemy tylko i wyłącznie patrzyć na przywileje, wybierając sobie kilka tych dla pieszych i kilku dla kierowców. Albo jedno albo drugie. Rozumiem że ktoś może czuć się nie komfortowo jadąc ulica, ale wtedy musi się liczyć z tym że jego prędkość musi być mniejsza, że trzeba uważać na pieszych itd. Mimo, że zazwyczaj wybieram ulicę, gdy już jadę ścieżka – wiem jakie są moje prawa. I nie chodzi tu tylko o przepisy, bo co z tego że mam pierwszeństwo? Nie będę przecież zabijał pieszych za to że chodzą po ścieżce rowerowej.
Może kompromisem jest wydzielenie pasa dla rowerzystów – obok jezdni. Takie rozwiązanie jest często spotykane w zachodniej europie, a ostatnio pojawiło się też w Polsce. W zimę takie pasy mogą zwiększać bezpieczeństwo kierowców, w sezonie w przypadkach awaryjnych (karetka, straż pożarna) takie pasy mogą ułatwiać przejazd pogotowiu. Sam jestem zarówno rowerzystą jak i kierowcą i czasami wiem, że lepiej jest zwolnić albo się zatrzymać. Nie ważne czyja później będzie wina, chodzi przecież o ludzkie życie.
[Piotr Łuczyński]